Od tematu koronawirusa nadal nie ma ucieczki. Czy się nam to podoba, czy nie. Niestety ma to też przełożenie na naszą mobilność i podróże. Wszystkie podróże.
Wczoraj
Jeszcze wczoraj nasze życie dzieliło się na czas w podróży i na czas planowania kolejnej podróży. Albo na lepieniu w całość spontanicznych wyjazdów „bo był błąd i super tanie bilety”.
Ostatnie 2 lata były już bardzo zalatane (jak na nasze możliwości). Ba, jeszcze w lutym tego roku przytrafił się rzutem na taśmę wyjazd do Stanów. Wprawdzie już wtedy na dużych lotniskach (Frankfurt, Monachium) można było zauważyć pojedyncze osoby w maseczkach na twarzy, ale nie zapowiadało to skali pandemii, jaka nas wszystkich spotka.
Dziś
Dziś nadal jesteśmy w środku akcji #zostańwdomu #kwaranntanna itp. Nawet, jeśli wydaje nam się, że jesteśmy już za połową, to nadal w środku.
W czasie pracy, gdy rozmawiam z ludźmi z innych krajów, pierwsze zdania każdej telekonferencji zamiast kurtuazyjnych rozmów o pogodzie od razu idą w stronę raportu na temat sytuacji w naszych krajach w związku z pandemią, a na koniec rozmowy pada „stay safe”.
Granice są nadal zamknięte. Nie da się nigdzie pojechać ani polecieć. PLL Lot niedawno wycofał się z kupna linii Condor. W Tuluzie i nieopodal Seattle dziesiątki, jak nie setki nowiusieńkich Airbusów i Boeingów stoją uziemione i nie ma jak ich wysłać do odbiorców zamówień. Bo i po co. W Europie większe linie lotnicze ratuję się akcjami jak #lotdodomu, w nieco lepszej sytuacji są Ci, co mają też samoloty transportowe (cargo), bo cargo teraz jest potrzebne i wozi środki medyczne. Ale co ciekawe, da się kupić teraz bilety na maj, czerwiec, wakacje. Jest sporo tego, nawet można trafić perełki. Inna sprawa, czy ostatecznie uda się polecieć z tym biletem, ale jak ktoś chce i lubi loterię to śmiało można planować wyjazdy. My czekamy.
Samochodem też za bardzo nigdzie nie pojedziemy, bo i po co. Za granicę albo nas nie wypuszczą, albo 'sąsiad’ nas nie wpuści, a jak już wrócimy to obowiązkowe uziemienie na 2 tygodnie.
Na pocieszenie udaje nam się po troszku wyjeżdżać w jakieś góry, gdzie pada i brzydko i turystów nie ma, więc na chwilę można zdjąć znienawidzona maseczkę. Ufff… /Fajnie by było w takie „dzikie ostępy” jak na tych zdjęciach poniżej…/
Jutro
Mimo super-hiper rozwoju cywilizacji, genetyki, biotechnologi i wszystkich innych nauk nie jesteśmy w stanie szybko dostarczyć szczepionki. Padają różne daty, ale na razie są one tak samo abstrakcyjne jak odpowiedzi na pytanie o to, kiedy dzieci wrócą do szkół.
Ale kiedyś to wszystko się skończy. Oby jak najszybciej. Nie da się jednak ukryć, że to jutro kiedyś nastąpi, przecież z tą nadzieją wszyscy żyjemy.
A jak już to nastąpi, będziemy chcieli uwolnić tę skumulowaną w nas chęć wyjścia na zewnątrz, wyjechania. Na pewno ruszymy się z miejsca nieco dalej, więc poniżej nasze obiecane 10 miejsc na wyjazd.
1. Karkonosze
Ani to oryginalne, ani szczególnie odkrywcze, ale to są rozsądne góry rzut beretem od nas. Tak na jeden dzień. Marzy mi się też wypad na singletracki do Świeradowa, ale to chyba już bardziej skomplikowana wycieczka.
2. Góry Świętokrzyskie
Wstyd się przyznać, ale nigdy tam nie byliśmy (razem), więc może w końcu warto rzucić się w kieleckie (wiosna przyszła, więc może nie będzie tak zimno jak to mawiają). Ewentualnie, jeśli po drodze nam się odwidzi, to zamiast na północ, skręcimy na południe zobaczyć co tam słychać w Tatrach. Byle w góry.
3. „Dziki” Wschód
Po raz drugi wstyd się przyznać, ale północ i wschód Polski zdecydowanie nie została przez nas dostatecznie odkryta. Ledwo liznęliśmy Suwalszczyzny, śmignęliśmy przez Mazury i tyle z północnego-wschodu. Na południowym wschodzie niewiele lepiej, może poza Bieszczadami, w których się zakochaliśmy (dosłownie i w przenośni). Więc kiedy jak nie teraz?
4. Czechy, Praga, skałki
Czesi najpewniej pierwsi będą chcieli nas wpuścić do siebie, więc może warto w końcu zabrać dzieci do osławionej Pragi. Przy okazji,o ile sąsiedzi przeżyli wirusa, to mamy w Pradze cudną włoską miejscówkę, normalnie little Italy.
A jak już będziemy w Czechach, to może by tak zrobić z dzieciakami jakąś czeską mini ferratę? Na Dolomity pewnie nigdy się nie zdecydujemy, więc może to da nam posmakować drogi żelaznej wśród skał?
5. Słowacja, a może do Raju?
Lubimy Słowację, mają dużo więcej Tatr od nas i dużo więcej słońca. Zastanawiałem się, czy może w związku z faktem, że Słowacy też pewnie w miarę wcześnie nas do siebie wpuszczą, nie zabrać naszych ekspertek do Słowackiego Raju? Sprawa do rozważenia, choć jest ryzyko, że po wycieczce nad przełomem rzeki z Adrianną pod moją opieką zyskałbym sporo siwych włosów.
6. Włochy. Koniecznie. Kiedy tylko się da.
Jakiś czas temu powiedziałem Marcie, że jak tylko będzie to możliwe, to wsiadamy do naszego auta i jedziemy do Włoch. Z Wrocławia to 12h autostradą i już jest się nad Gardą. Albo ciut więcej, i w Rzymie. Nie lubię dużo jeździć autem (nudzi mnie to po kilku godzinach), ale jak trzeba to się przemogę.
Mamy masę pomysłów na to co zrobić dokładniej, ale to w innej opowieści. Tęsknię za porannym cappuccino w barze obok piekarni, z widokiem na mury Watykanu. Dzieci dziś rozmarzyły się na temat lodów w Giolitti. A może by tak wyskoczyć na kilka dni tylko z Martą na Elbę? Mają świetne trasy, polecam wynająć jakiś zgrabny kabriolet;)
7. Grecja, w ramach edukacji domowej
O Grecji uczyliśmy się już w poprzednim semestrze na historii, za to teraz na polskim wrócił temat mitów grackich. Dziewczyny z zapamiętaniem rysują poczet grackich bogów, bawią się w Zeusa lub Demeter i Korę. Trzeba pociągnąć watek!
Samochodem raczej się nie porwiemy, więc chociaż Grecję/Ateny na ten rok mamy na naszej liście, to trzymamy kciuki za Ryanair’a.
8. Hiszpania
Hiszpania przegrywa w naszym rankingu z Włochami o kilka długości, ale w przeciwieństwie do Grecji/Aten samochodowa droga do Hiszpanii wydaje się mniej nierealna (ale i tak nie do zrobienia na 'raz’).
No i mamy ciągle niezrealizowane zaproszenie do odwiedzenia Pampeluny ;), która znana jest wśród facetów z mojego pokolenia z tego, że mają tam klub Osasuna w którym grał Mirek Trzeciak. A w bardziej wyszukanych kręgach znajomych z tego, że jest tam Uniwersytet gdzie wykłada się Prawo Kanoniczne 😉
9. Skandynawia
Wszystko wskazuje na to, że Europa północna prędzej upora się z pandemią niż jej południowe krańce. Może w takim razie to jest ten czas, aby przypomnieć sobie podstawy fińskiego 😉 i zabrać dzieciaki do Suomi, sprawdzić czy renifery rzeczywiście mają odblaskowe poroże, udowodnić, że Rovaniemi to nie fake-news i jeszcze nakarmić fiordy. Generalnie można zrobić taką samochodową ambitną pętlę, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Norwegia, Dania, Niemcy… Ale to już gruba sprawa.
10. Wietnam/Filipiny/Tajlandia
A na koniec, bo 10 lepiej wygląda niż 9, dodam coś w ramach ułańskiej fantazji, czyli wypad na dobre jedzenie i gorące morze.
Wietnam chętnie, bo nas jeszcze nie było.
Filipiny daleko, ale też nas nie było, a ostatnie vlogi „Bez Planu” bardzo mnie zachęciły.
Albo Tajlandia, bo lubimy jeść, i jak oglądam Marka Wiensa, który teraz w kwarantannie nadaje z domu, to mi ślinka cieknie na te smakołyki, które sobie zamawia w Bangkoku z dostawą do chaty.
Tylko jedno ale
Blog wszystko zniesie, więc łatwo snuć takie plany. Pewnie coś z tego uda się w tym roku zrobić, ciężko tylko powiedzieć jakim kosztem.
Może się okazać, że już nigdy nie wyjdziemy tak beztrosko za granice naszego kraju, jak to miało miejsce jeszcze w lutym tego roku. Bo kto zdecyduje się na wyjazd w jakieś miejsce, po powrocie z którego będzie zmuszony zostać w domu przez 2 tygodnie?
Bo jak nie my, to kto?