Mieszkając w Polsce jesteśmy na stałe objęci bezpłatną opieką medyczną. Zazwyczaj młodzi, piękni i zdrowi, z wizyt u lekarza korzystamy okazjonalnie. Z tego powodu często zapominamy, jak wiele tematów zdrowotnych może się skomplikować podczas wyjazdu za granicę. I że nawet mały, ale uciążliwy uszczerbek na zdrowiu, jak bolący ząb, z którym w Polsce poradzilibyśmy sobie błyskawicznie, może nam na dobre uprzykrzyć urlop.
Sami doświadczyliśmy tego po raz pierwszy po 10 latach podróżowania w czasie wyprawy dookoła świata, gdy szpitale w różnych krajach odwiedzaliśmy aż trzykrotnie! I nareszcie mogliśmy wykorzystać ubezpieczenie podróżne, które wykupujemy na każdy wyjazd i zobaczyć, że to naprawdę fajnie działa!
W tym artykule przeczytasz, dlaczego ubezpieczenie podróżne uważamy za jedną z fundamentalnych kwestii do wykupienia przed podróżą, której nie mozesz zaniedbać. Podzielimy sie z Tobą także naszym świeżo nabytym doświadczeniem jak ubezpieczenie podróżne działa w praktyce i opowiemy na co zwrócić uwagę przy jego wyborze. Zapraszamy do naszego mini przewodnika!
Ubezpieczenie zdrowia i następstw nieszczęśliwych wypadków
Polska
W Polsce opiekę medyczną mamy za darmo. Oczywiście, różne rzeczy można o niej powiedzieć, wiele osób ma z pracy prywatne pakiety medyczne, ale ostatecznie w razie zachorowania, wypadku lub poważniejszych spraw i tak trafiamy do publicznego szpitala albo, jeśli sprawa jest nagła, na SOR, gdzie pomoc medyczna zostanie nam udzielona.
Nasza polska służba zdrowia jest tak skonstruowana, że każdy obywatel jest jakoś w NFZ ubezpieczony: czy to jako opłacający składki, czy też jako małżonek/dziecko kogoś, kto te składki opłaca. Dzięki temu także część zapisanych nam będzie refundowana przez NFZ.
Co ciekawe, na świecie nie jest to system powszechny i oczywisty. Wielu z Was zapewne znany jest system amerykański opierajacy się na dobrowolnym ubezpieczeniu pacjenta. Okazuje się, że nie tylko w USA nie wyleczą Was, jeśli nie macie gotówki na zapłatę.
Także na Bali, gdzie jesteśmy aktualnie pisząc ten artykuł, obywatele mają „silny imperatyw” odkładania jak największych sum pieniędzy na wypadek kłopotów zdrowotnych. Rozmawialiśmy z kilkoma osobami, które potwierdziły: jeśli miałeś wypadek na skuterze lub jakikolwiek inny, a nie masz pieniędzy na sfinansowanie operacji, to po prostu umierasz. I robią wielkie oczy gdy opowiadamy im, że u nas w Polsce ratuje się każdego, a opiekę zdrowotną mamy za darmo. (za darmo, czyli w podatkach 🙂
Ale wrócmy z Indonezji na nasze własne podwórko. Jako pacjenci możemy sobie dodatkowo zapewnić jeszcze ubezpieczenie NNW (Następstw Nieszczęśliwych Wypadków). Wiele osób ma je albo w ramach ubezpieczenia w pracy, albo jako polisę do „czegoś jeszcze”- czasami do hipoteki, czasami do karty kredytowej.
Opłaty za polisę NNW są różne i kwoty ubezpieczenia także są różne. Dla przykładu, gdy ostatnio jedna z naszych dziewczyn złamała mały palec u nogi, to po kwalifikacji tego zdarzenia jako 1% uszczerbku na zdrowiu, dostała odszkodowania niecałe 200zł. Szału nie ma.
Europa (Unia Europejska)
Sprawa robi się nieco bardziej skomplikowana, gdy wyjeżdżamy za granicę, gdzie wiedzą nic o naszym NFZ.
Unia Europejska, próbując wyjść na przeciw swoim obywatelom, wprowadziła pewne ułatwienie w dostępie do usług medycznych (oczywiście tych najpilniejszych), gdy taki obywatel jest w innym kraju UE.
W Polsce to rozwiązanie nazywa się EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego) i jest wydawane przez NFZ w postaci małej karty z nadrukowanymi danymi właściciela. Z taką kartą powinniśmy otrzymać pomoc medyczną w każdym innym niż Polska kraju UE.
Sami na szczęście nie mieliśmy jeszcze konieczności sprawdzania jak to działa, więc trudno nam powiedzieć na ile taka karta jest przydatna, ale biorąc pod uwagę, że obecnie można ją w oddziale NFZ dostać od ręki i to na dłuższy okres czasu na cały teren UE (kiedyś podawało się kraj do którego się jedzie i dokładne daty!), to warto kartę EKUZ sobie wyrobić i „niech leży”.
Jeśli jednak jedziemy poza UE,lub nie mamy na czas wyrobionej karty EKUZ na wyjazd do UE, pozostaje nam zatroszczyć się o siebie i kupić ubezpieczenie Kosztów Leczenia (czyli KL).
Reszta świata (bez USA i Kanady)
Wyjeżdżając w każde inne miejsce musimy koniecznie zadbać o dobre ubezpieczenie KL. To te koszty, które ponosicie, gdy np. ucierpieliście w wypadku i trzeba Was postawić na nogi.
Wyobraźcie sobie, że jedziecie po Bali na skuterze i macie wypadek: zdarte kolana, konieczność założenia szwów i wymiany opatrunku. Idziecie do szpitala i pyk – 4000 USD za usługę. Za nagły atak wyrostka robaczkowego do wycięcia? 10.000 USD!
W Stanach jeszcze lepiej: ukąsi Was grzechotnik, a wizyta w szpitalu ratująca życie (autentycznie), za „jedyne” 100.000 USD. I robi się bardzo nieciekawie, prawda?
Jak dobrać właściwe ubezpieczenie podróżne KL i na co zwrócic uwagę?
1. Sprawdź zakres terytorialny ubezpieczenia
Zwróć uwagę, czy to ubezpieczenie podróżne obejmuje kraje, w których będziesz. Jeśli macie ubezpieczenie z wyłączeniami, ale przez jakiś czas planujecie pobyt w tych dodatkowych krajach, trzeba się na ten okres „doubezpieczyć” gdzieś indziej.
Na przykład nasze dzieci mają karty Euro26 z całkiem przyzwoitym KL (i do tego w niskiej cenie), ale z wyłączeniem USA i Kanady! Dlatego gdy w czasie naszej podróży dookoła świata wpadlismy na dwa dni do Houston, doubezpieczaliśmy dziewczyny na Stany na 48h. Koszt wyniósł dodatkowe 60zł za trzy sztuki, ale byliśmy spokojni, że mogą dostać ataku wyrostka albo bawić się z grzechotnikami i w razie czego będziemy wypłacalni. A ten spokój to rzecz bezcenna!
Co jeszcze może podlegać wyłączeniu? Większość firm ubezpieczeniowych odmówi Wam pomocy, gdy pojedziecie do krajów objętych wojną (np. Ukraina), zamachami stanu lub innymi dziwnymi sytuacjami (Kuba, Wenezuela, Korea Pn.) . Nigdy nie wiadomo więc koniecznie (!) czytajcie dokładnie OWU (Ogólne Warunki Ubezpieczenia) i sekcję wyłączenia.
2. Sprawdź jaka jest forma rozliczenia szkody
Ponieważ usługa medyczna może być droga albo bardzo droga, najlepiej wybrać ubezpieczenie podróżne, które gwarantuje bezgotówkowe rozliczenia ze szpitalem. Wtedy jedziesz do szpitala wskazanego przez ubezpieczyciela, który już wcześniej „wie”, że będziesz potrzebowac pomocy. Na miejscu pokazujesz im swoją polisę i tyle – za nic nie płacisz, bo ubezpieczalnia sama sobie to załatwi.
Oczywiście alternatywnie możesz samodzielnie opłacić różne rzeczy, a potem prosić o zwrot kosztów, ale pewnie nie chcesz zamrażać sporej ilości kasy, bo nie wiadomo ile na ten zwrot będziesz czekać. Poza tym mozesz akurat nie mieć wolnych 100 tys. USD na wyłożenie za tego grzechotnika. Bezgotówkowo zawsze będzie najwygodniej.
3. Sprawdź jaka jest kwota, do której refundowane są koszty leczenia
To bardzo ważne, gdyż w różnych krajach koszty, które będzie trzeba ponieść w razie wypadku, są różne. Zazwyczaj wystarczy kwota rzędu 100 tys. EUR. Najtrudniejsze, najbardziej skomplikowane operacje nie powinny kosztować więcej. Ale nie wszędzie!
Znany jest nam przypadek, gdy będący w Stanach Zjednoczonych turysta z Polski doznał wylewu. Koszty pomocy medycznej i specjalistycznego transportu do kraju zostały oszacowane przez szpital na 250 tys. USD, czyli grubo powyżej 1 mln PLN! Dlatego Stany Zjednoczone i Kanada wymagają zdecydowanie większego KL. My wybieramy takie o wysokosci 400-500 tys USD, jakkolwiek absurdalnie to brzmi. Generalnie im wyższe, tym lepsze.
4. Sprzawdź jak długo będzie działać ubezpieczenie
Nie wiesz o co chodzi? Oto przykład.
W naszej podróży dookoła świata rdzeniem ubezpieczenia miało być moje ubezpieczenie podróżne dołaczone do karty PKO Mastercard Premium (całkiem fajna oferta). Jednak zarówno w tej karcie kredytowej, jak i w wielu innych ubezpieczeniach, jest jeden warunek – ochrona obowiazuje maksymalnie 60 dni pobytu za granicą. Po tym okresie należałoby wrócić do Polski, choćby na jeden dzień i można jechać dalej. Opieka ubezpieczeniowa jest aktywowana na nowo i licznik zaczyna bić 60 dni od początku. W takiej podróży jak nasza (100 dni poza domem) brakujące 40 dni musieliśmy ubezpieczyć gdzieś indziej.
5. Sprawdź czy nie ma udziału własnego
Czasami ubezpieczenie podróżne obejmuje udział własny. Oznacza to, że ubezpieczyciel płaci dopiero powyżej jakiejś kwoty, np. 250 EUR. Gdy jesteście w tanich krajach (np. w Azji), może się okazać, że większość drobnych spraw będziecie musieli zapłacić z własnej kieszeni, bo będą poniżej tej kwoty udziału własnego. Więc jeśli widzicie udział własny raczej poszukajcie innego ubezpieczenia.
6. Poszukaj odpowiedniego produktu
Niestety w Polsce nie ma dobrych ubezpieczeń długoterminowych, a te zagraniczne, jak World Nomads (to nie reklama), są koszmarnie drogie. Dziwna to sprawa, bo nasi zachodni sąsiedzi mogą za 10% tego co my kupić bardzo dobre ubezpieczenie na cały rok na cały świat. No ale cóż – jesteśmy tu, gdzie jesteśmy.
Karty typu Revolut czy Curve w wersji premium/metal także mają pakiety ubezpieczeniowe, ale wydaje mi się, że ostatecznie mają one więcej wad niż zalet i raczej nie sprawdzą się na dłuższą metę. Przykładowo jest u nich wysoki udział własny oraz nie ma rozliczenia bezgotówkowego. Według mnie, eliminuje to ich z grupy produktów, które jestem gotów brac pod uwagę.
7. Koniecznie kup ubezpieczenie przed wyjazdem z kraju!
Dlaczego? Jesli jesteś już za granicą mozesz wykpic ubezpieczenie podróżne, ale będzie ono miało kilka dni karencji. Ubezpieczyciel chce zapobiec sytuacji, że właśnie złamałeś rękę w Tajlandii i przypomniało ci się, że nie masz ubezpieczenia, więc kupujesz je na szybko. Ubezpieczenie trzeba kupić z wyprzedzeniem, gdy jeszcze nic się nie stało!
Dodatki do ubezpieczenia turystycznego
Ok, wiemy już, że ubezpieczenie będzie obejmować KL i NNW, a co dalej?
Zwykle w pakiecie z KL dostaniecie też transport zwłok do kraju. Wiem, brzmi strasznie, ale nigdy nie wiadomo co się przytrafi, a koszt takiej usługi też może być, nomen omen, zabójczy.
Poza tym reszta to będą już dodatki płatne, z których najczęściej pojawiają się:
- zgubiony/uszkodzony bagaż,
- opóźniony lot,
- spóźnienie na samolot (to rzadziej się pojawia i drożej kosztuje),
- ubezpieczenie wynajętego auta,
- kradzież, rozbój, napad,
- wcześniejszy powrót do domu,
- odwołanie wyjazdu – ubezpieczenie rezygnacji.
Zwłaszcza ten ostatni punkt wydaje się być ciekawy. Czasy mamy takie skomplikowane, że kupując w styczniu bilet na grudzień nie wiemy, co wtedy będzie. Czy będzie nas dalej stać na wyjazd? Czy nie będzie jakiegoś kryzysu/wojny/pandemii? Czy nie zmienią się zasady wjazdowe do kraju, gdzie mieliśmy jechać?
Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi. I na to ryzyko jest właśnie ubezpieczenie rezygnacji (najczęściej jest dodawane do wycieczek i wczasów z biur podróży, ale samemu także można je wykupić).
Jest tylko jedno „ale”. To ubezpieczenie musimy kupić wkrótce po nabyciu samych biletów, a nie „gdy się nam przypomni”. Czyli jeśli kupimy bilety w lutym na listopad, to albo opłacimy to ubezpieczenie w lutym, albo wcale. Nie ma możliwości dokupienia go później, gdy jest już bliżej do wyjazdu. I tu ubezpieczyciel się zabezpiecza, bo być może już wiecie, że nie możecie polecieć i chcecie zrefundować sobie koszty, kupując opcję zwrotu.
Testujemy jak działa ubezpieczenie podróżne
Do tej pory nasze wyjazdy były bardzo bezpieczne. Ubezpieczenie podróżne wykupowaliśmy, ale nigdy nie musielismy go używać. Wszystko zmieniło się w czasie naszego długiego wyjazdu dookoła świata, kiedy to musiliśmy uzyć go aż 3 razy!
1. Złamany palec Oli w Nowej Zelandii
Ola spadła z drabinki na placu zabaw. Początkowo odpuścilismy temat, ale następnego dnia ręka była opuchnieta, sina i bardzo boląca. Jak się to dalej potoczyło?
Telefon do ubezpieczyciela (Euro26 -> Axa) 23 grudnia wieczorem czasu w NZ (czyli rano w Polsce). Informujemy o zdarzeniu i pytamy, co mamy robić jeśli stan się pogorszy (nie wiedzieliśmy czy sprawa jest poważna).
Po 12h palec dalej puchnie, więc dzwonimy do ubezpieczenia z prośbą o ogranizację wizyty. Nie jest łatwo, Nowa Zelandia to egzotyka, Dunedin jeszcze większa, a do tego jest wigilia! Mają oddzwonić, bo muszą skontakotwać się z lokalnym przedstawicielem.
Po kolejnych 4h bez kontaktu z ich strony dzwonię się przypomnieć, przepraszają, ktoś oddzwoni. Po godzinie oddzwania ktoś z Auckland, mówi że mamy jechać do szpitala i nowozelandzki ACC (ichni NFZ) za wszystko zapłaci.
W szpitalu jesteśmy o 17:00, szpital potwierdza – pomoc będzie za darmo. Po 7 godzinach wracamy do domu, zrobiono x-ray, założono bandaż i szynę.
2. Dentysta dla Tosi
Złamany ząb Tosi w Tajlandii, ukruszona plomba, ryzyko, że się pogorszy. Tym razem musieliśmy skorzystać z ubezpieczenia do karty PKO Mastercard, gdyż Euro 26 dziewczyn opłaca usługi dentystyczne tylko w razie nagłych bólowych przypadków, a tu jeszcze tego nie było.
Telefon do ubezpieczyciela wieczorem, po godzinie umówiona wizyta w Bangkok Hospital Chiang Mai na dzień następny (dwa terminy do wyboru). Po 12h od zgłoszenia ząb naprawiony, bezkosztowo dla nas. Czekam na zwrot za dojazdy do szpitala, który również mi przysługuje, o czym poinformowała mnie miła pani na infolinii.
3. Drobny problem laryngologiczny u mnie (Rafała) w Tajlandii
Oszczędzę szczegółów medycznych, sprawa jest drobna, ale bardzo upierdliwa.
Sprawa w toku, ubezpieczyciel umawia szpital, jadę na konsultację, dostaję leki. Później wizyta kontrolna. Problem nie ustąpił, jestem w ciągłym kontakcie z ubezpieczycielem, na bieżąco próbują umawiać nowe wizyty, mimo, że ciągle zmieniam miejsce pobytu a samo ubezpieczenie już straciło swoją ważność (60 dni od wyjazdu). Nadal otrzymuję pomoc, bo szkoda została zgłoszona w terminie poniżej 60 dni. Do tej pory za nic nie płaciłem, wszystko bezkosztowo.
Ubezpieczenie; KK PKO Mastercard.
4. Uszkodzony plecak w Chile
Podczas wyładowywania bagażu z samolotu tak nieszczęsliwie uszkodzono nam klamrę, że plecak przestał sie całkowicie zapinać i właściwie stał się bezużyteczny, bo klapa była otwarta i latała na boki.
Co prawda mam w ubezpieczeniu „ubezpieczenie bagażu”, ale niestety obie Karty Kredytowe nie pomogą, gdy bagaż jest uszkodzony. Gdyby ukradli to co innego, ale zniszczenie na lotnisku to za mało. Linia lotnicza (LATAM) też się nie poczuła. Plecak naprawiłem sam, przeszczepiając klamrę z mniej krytycznego miejsca. Tutaj żadne ubezpieczenie nie zadziałało, bo nie mogło (czytajcie OWU!)
Nasze ubezpieczenie podróżne
Na koniec informacja o naszych pakietach (bez reklamy, żadna z tych firm nam za nic nie płaci, ba! nawet nie wie, że o niej piszemy!):
- Dzieci mają karty EURO26, które dają im rok ubezpieczenia za jakieś 120zł. NNW w Polsce, KL na cały świat (bez USA i Kanady). KL na 100.000 EUR więc spokojnie na wszystko wystarczy.
- My (rodzice) mamy dwie karty kredytowe z ubezpieczeniem: Visa Platinum i Mastercard Premium. Tej Visa to nie polecam (mam ją z innego powodu) – ubezpieczenie obejmuje tylko właściciela karty i max 60 dni, plus trzeba przejść za każdym razem procedurę aktywacji ubezpieczenia (np. kupić bilet na podróż tą właśnie kartą). Mastercard polecam, działa cały czas i chroni całą rodzinę, do 60 dni.