Chyba, że masz stalowe nerwy, człowieku i jesteś przygotowany na wszystko, bo jesteś jakimś preppersem i nawet brak papieru toaletowego oraz gumowych rękawiczek na rynku Ci nie straszny. Ale wiedz, że normalnych ludzi takie rzeczy straszą i dziwią w ogóle. Izrael nie dziwił nas rękawiczkami gumowymi, ale miał dla nas parę innych niespodzianek.
To czytajta. Kolejność przypadkowa, wcale nie od najbardziej dziwnowatego.
1. Wielbłądy na stacji benzynowej
Stojące w cieniu palm przy mini-oazie na pustyni. Widziane w kilku miejscach w czasie gdy jechaliśmy trasą Jerozolima-Ein Bokek. Stoją auta osobowe, a obok wielbłądy. Ciekawe- przed czy po tankowaniu?
Teraz w sumie przyglądając się wnikliwie własnym zdjęciom widzę, że to dwa różne wielbłądy, ale czapraki, czy jak tam się nazywa to, czym są okryte, mają identyczne. Może to jakaś lokalna wypożyczalnia wielbłądów? Taki wielbłądzi Hertz???
2. Morze Martwe
Nie, nie zaskoczyło nas to, że w tym morzu faktycznie nie da się utopić, bo każdy gupi to wie, że człowiek pływa tam jak korek. Uczucie wypychania zadka i nóg na powierzchnię wody jest faktycznie bardzo zabawne, a oleista konsystencja wody o tak ogromnym stężeniu soli jest przeciekawa.
Główną nieoczekiwaną niespodzianką dla nas, boleśnie odczutą przez nasze córki, było to, czego w sumie można było się domyślić, gdyby człowiek się bardziej zastanowił.
Bo wiecie, jak działa sól na jakiekolwiek, chociażby najmniejsze, ranki na skórze? Wliczcie w to wszystkie niezagojone siniaki i strupki po komarach oraz błony śluzowe, zwłaszcza te u młodych organizmów naszych córek. I nie, nie chodzi o błony śluzowe w ustach, bo dziewczynki nie brały wody do ust (a fuj!). Wystarczyła im jedna próba zamoczenia się w wodzie do pępka, żeby uciekały z krzykiem.
3. Mur
W sprawie muru oddzielającego Autonomię Palestyńską od reszty państwa Izrael to chyba nic konkretnego. Tylko jedną rzeczą jest o murze słuchać lub czytać, a inną jest zobaczyć go na własne oczy. I być w autobusie, który jedzie do Betlejem i cieszyć się z tego, że nie trzeba z niego wysiadać przy pani z karabinem, która kontroluje przepływ Palestyńczyków.
4. Broń w sferze publicznej
O tym jakie podejście ma Izrael do służby wojskowej, która jest w tym kraju powszechna oraz o tym, dlaczego w tym kraju dziewczyny w bikini noszą przy sobie karabiny, pisaliśmy już w osobnym artykule.
Zaznaczam to jednak także w temacie zaskoczeń w Izraelu, bo widok taki jak ze zdjęcia obok na początku był szokujący.
Drugą niespodzianką, może nawet większą niż pierwsza, było to, jak szybko się do tego przyzwyczailiśmy.
5. Polski sklep z pamiątkami u Roniego
Być może w pierwszej chwili nie wydaje się to aż tak zaskakujące, skoro po całym świecie rozsiane są sklepy z polską kiełbasą lub pierogami, więc co tam taki Izrael! Ale sklep, o którym piszę to zupełnie inne bajka!
Natknęliśmy się na niego przypadkiem w Betlejem, właściwie tuż za rogiem od wyjścia z Bazyliki Narodzenia Pańskiego. No dobrze- sami się nie natknęliśmy. Pokazał go nam miejscowy!
Z daleka już było widać, że to będzie ewenement, bo nawet w Polsce żadna Biedronka nie ma więcej emblematów i polskich flag na wystawie niż ta miejscówka w Betlejem.
Właściciel, Roni, jest w 100% miejscowym, nie jest to żaden Polak na emigracji, ale zarówno on sam, jak i cała obsługa sklepu, mówią w naszym języku, wiedzą co się dzieje u nas w kraju i chwalą się spotkaniem z polskim prezydentem Dudą.
Po prostu kochają Polskę!
Praktyczny wymiar tej miłości realizują dając Polakom z miejsca 50% zniżki na cały asortyment w sklepie.
Bardzo polecamy- wybierzcie się koniecznie. Nawet jeśli nie na zakupy, to przede wszystkim po to, żeby zobaczyć ten fenomen!
6. Miks trzech kultur
Jerozolima jest chyba najbardziej wielokulturowym miastem, jakie odwiedziliśmy, choć byliśmy już i w Nowym Jorku i w Berlinie;))
To, w jaki sposób na bardzo małej powierzchni w obrębie murów starego miasta funkcjonują obok siebie chrześcijanie, żydzi, ormianie i muzułmanie jest niesamowite. Popatrzcie chociażby na to, że każda z trzech wielkich religii ma inny dzień świąteczny- muzułmanie piątek, żydzi sobotę, a chrześcijanie niedzielę. W tym czasie wszelkie obiekty usługowe i różne prace przez nich prowadzone- sklepy, restauracje, a nawet taksówki- są nieczynne. Ale ponieważ dwie pozostałe „grupy” nie świętują, to zawsze gdzieś da się kupić wodę :))
Ciekawą obserwacją dla nas było też to, jak „znaki”, które widzimy w Polsce na co dzień, tam w Jerozolimie pozwalają na zidentyfikowanie społeczności. Ponieważ na jednej uliczce mogą mieć sklep i chrześcijanie i muzułmanie, to jeśli ci zależy na wspieraniu „swoich” to idź tam, gdzie na ścianie wisi „nasz papież” lub Matka Boska. Przepraszam muzułmanów, ale z naszych doświadczeń wynika także, że dzięki temu będziesz mieć także dużo większe prawdopodobieństwo, że cię nie naciągną cenowo.
Chrześcijańskie domy oznaczone są na drzwiach krzyżami i naprawdę można się poczuć jak u początku rozwoju społeczności wyznawców Jezusa, kiedy Kościół dział w podziemiu, a krzyż był czymś więcej niż tradycyjną „zawieszką” na ścianie.
Jeśli się przejdzie do głębszych rozmyślań, to naprawdę poruszające spotkanie.
7. Zderzenie tradycji z nowoczesnością
Jerozolima to jeden wielki tygiel- tam miesza się wszystko. Ostatnio nawet widzieliśmy w programie telewizyjnym tradycyjnie ubranych ortodoksyjnych żydów (z dłuuugimi kręconymi pejsami i w tych futrzanych czapach na głowie) tańczących podczas święta pesach do muzyki disco. Wiele takich ciekawych obrazków ma dla was Święte Miasto.
8. Śmieciara w Bazylice Grobu Pańskiego
O tak, Izrael potrafi naprawdę zaskoczyć! Rękę w górę niech podniesie ten, kto się spodziewał traktorka z przyczepką pełną śmieci wyjeżdżającego z najświętszego miejsca chrześcijaństwa?
Powiedzmy sobie szczerze, że w Jerozolimie zbyt czysto nie jest. Ale nie dlatego, że nie sprzątają, bo to robią codziennie wieczorem. Po pierwsze na małej powierzchni starego miasta mieszka stłoczona ogromna rzesza ludzi, która raczej nie ma skandynawskiego podejścia do gospodarki odpadami, jeśli wiecie co mam na myśli. Po drugie- tłumy turystów z całego świata, które produkują ogrom odpadków!
Ale w Jerozolimie radzą sobie z tym problemem dosyć sprawnie. Po wąskich uliczkach kilka razy w ciągu dnia przejeżdża śmieciarka w postaci małego, idealnie dopasowanego rozmiarem traktorku, która zbiera wszystkie worki. Można się tylko uśmiechnąć pod nosem, widząc, jak ten kompaktowy pojazd przejeżdża przez idealnie skrojone bramy w kilkusetletnim murze na dziedziniec przed Bazyliką.
9. Procedura zamykania Bazyliki
Więcej o tym, dlaczego Bazylika jest zamykana na noc i kto ma do niej klucze napisaliśmy w specjalnej lekcji dotyczącej Bazyliki Grobu Pańskiego.
Bardzo was zachęcamy do tego, żeby przyjść tu przed 21.00 i zobaczyć ten niezwykły rytuał, który kończy się przełożonej starej drewnianej drabiny przez małe okienko w drzwiach do Bazyliki. I pomyślcie, że tak samo to wygląda od wielu stuleci!
10. Szuranie o kamień
Przy tej okazji wyjdzie na jaw, że Bazylika Grobu Pańskiego to w ogóle jedno wielkie zaskoczenie, ale to niezwykłe miejsce zrobiło na nas naprawdę niesamowite wrażenie pod wieloma różnymi względami
Nie zdziwcie się jednak, gdy podczas wizyty tam zobaczycie tłumy ludzi, według naszych obserwacji najczęściej wyznania prawosławnego, którzy różne zakupione pamiątki, chcą jeszcze bardziej uświęcić.
Oczywistym jest, że zrobienie sobie w Bazylice zdjęcia z pękiem świec lub workiem różańców żadnego z tych przedmiotów nie uświęci. Co innego poszuranie nimi bezpośrednio lub reklamówką, w której się znajdują, o różne święte miejsca. Z tego, co widzieliśmy, szczególnie ulubionym jest Kamień Namaszczenia.
Ot, to taka pobożność- dla nas totalnie niezrozumiała i raczej budząca półuśmiech zdziwienia.
11. Nazwy miejsc jak z Pisma Świętego
Zabawne zwłaszcza dla tych, którym biblijne historie nie są obce. Takie urealnienie, że to o czym czytamy lub czytano nam od dzieciństwa, naprawdę istnieje. I że pod Jerychem można znaleźć na przykład taki drogowskaz na „Dobrego Samarytanina” (to faktycznie tam miało miejsce!) a w Jerozolimie ulice Króla Dawida. Dla nas totalny czad!
12. Zaskoczenia naszych dzieci
Dziewczynki mówiły o tym w pierwszym odcinku „Ekspertek od wszystkiego” na temat Izraela (do obejrzenia tutaj), kiedy poprosiłam je o wymienienie rzeczy, które je zaskoczyły w tym kraju.
Tosia miała pozytywne spostrzeżenie dotyczące tego, że nas nie okradli :)) Proszę, jak to wszędzie można szukać pozytywów :)) Ola zdziwiła się, że nawet w restauracji, jeśli wybiła godzina modłów, to pracownicy bez krępacji wyciągają dywaniki i przy gościach odprawiają swoje rytuały. Ada z kolei była negatywnie zaskoczona poziomem brudu, po którym łażą koty.
13. Jednak może być coś za darmo!
Na koniec zostawiłam nasze najprzyjemniejsze zaskoczenie :))
Listę otwierały wielbłądy i zamkną też wielbłądy.
Podczas spaceru przy cmentarzu w Jerozolimie (bo ja kocham cmentarze, o czym pewnie jeszcze nie raz tu napiszę) przy grobie Zachariasza (ta budowla a’la piramidka na górnym zdjęciu z lewej strony) mogliśmy też obserwować… hmm… wyprowadzanie wielbłądów? Szły dwa, jeden z drugim. Prowadzone na smyczy przez kilku panów, zataczały duże koła po rozległym terenie.
W pewnym momencie jeden z mężczyzn zaproponował nam przejażdżkę. Na wielbłądzie! I, co więcej, twierdził, że to ABSOLUTNIE ZA DARMO! Acha- pomyśleliśmy- myśli, że trafił pierwszych lepszych naiwniaków, którzy są tu pierwszy dzień! A my przecież byliśmy od trzech (hehe) i już ze dwa razy daliśmy się naciągnąć- raz na ciasteczka, a raz na sok z granatu dwukrotnie przedrożony.
Podeszliśmy wiec do sprawy z dużą ostrożnością, czyli powiedzieliśmy, że nie chcemy. I nie chcieliśmy faktycznie, aż do momentu, gdy z „oferty” postanowiły skorzystać dwie młode, wielce niedoświadczone i naiwne Niemki, które dały się namówić na imprezę w wielbłądami, a my postanowiliśmy je wystawić „na wabia” i zobaczyć, jak to z tymi wielbłądami będzie.
I wiecie co? Dziewczyny się przejechały, zsiadły i poszły. Patrzyliśmy jeszcze, czy ktoś ich czasem nie goni, ale nie.
To wtedy zaliczyliśmy największe „zdziwko” w Izraelu, a trzy minuty później siedzieliśmy już na wielbłądach!