Dzisiejsza lekcja została sobie udzielona wzajemnie: my mówiliśmy naszym dzieciom o Indianach, i dlaczego mają nie używać tej nazwy. One nam to samo mówiły o Eskimosach. Co jest nie tak z tymi określeniami, których dzieci w Polsce uczą się już w przedszkolu?
Jasnym jest, że to, co mówimy maluchom w wieku lat 4 lub 5 zawsze jest pewnym uproszczeniem i może stąd się bierze cała trudność. Wiadomo, że nie będziemy pokazywać palcem na postać z książeczki i mówić, że to „przedstawiciel ludności tubylczej”, bo dziecko tego nie zrozumie. Zresztą jak dotąd w Polsce słowo „Indianin” nie jest nacechowane negatywnie. O co w tym chodzi?
Indianie
Zacznijmy od tego, że nazwa „Indianin” (hiszp. indio) została błędnie nadana ludom mieszkającym w Ameryce przez Krzysztofa Kolumba, który myślał, że dotarł do Indii. Pochodzi więc z wielkiej pomyłki.
Po drugie określenie „Indianie” wrzuca do jednego przysłowiowego worka ogromną liczbę niesamowicie zróżnicowanych ludów o totalnie odmiennej kulturze, języku, historii i zwyczajach. To wydaje mi się co najmniej „mało precyzyjne”, skoro terminem „Indianin” możemy określić i Apacza z Ameryki Północnej, i Azteka dawniej żyjącego w Meksyku, i osobę z plemienia Ticuna, która mieszka w dżungli amazońskiej. Czujecie chyba, że to jednak za duże uogólnienie?
Po trzecie, i właściwie najważniejsze- nie używamy słowa „Indianin” dlatego, że ci ludzie sobie tego nie życzą. W ich uszach brzmi to obraźliwie- od razu przywołuje na myśl relację „biały Europejczyk- czerwonoskóry, nieokrzesany Indianin”, którą niosą wraz z historią jeszcze od czasów konkwisty.
Słowo indio to synonim biedy, osoby gorszej, podległej, może nawet mniej rozumnej, a w skrajnym wypadku- nie-człowieka. W tamtych językach można wyzwać kogoś „nie zachowuj się jak Indianin”, co oczywiście ma oznaczać osobę nieokrzesaną, dzikusa!
Co zamiast tego? Najlepiej spytać albo posłuchać jak oni sami siebie określają. Mamy wtedy pewność, że nie użyjemy słowa, w którym pobrzmiewałby brak szacunku, nawet jeśli zupełnie niezamierzonego z naszej strony.
W dżungli amazońskiej spotkaliśmy ludzi z plemienia Ticuna i tak na nich mówiliśmy. Oni sami określali siebie także jako „indigenous people”, co mniej więcej można na polski przetłumaczyć jako „ludy natywne” lub „rdzenni mieszkańcy”.
W Ameryce Północnej możecie się spotkać z określeniem „First Nations”- pierwsze narody, lub „Native Americans”- natywni, rdzenni, pierwsi Amerykanie.
W Ameryce Południowej używaliśmy zawsze określenia konkretnego ludu: Aztekowie, Inkowie lub Majowie lub ogólnie „indigenous people”- rdzenni mieszkańcy.
I uwaga: po polsku wszystkie te nazwy, także tą niechcianą na literę I pochodzącą od Kolumba, piszemy wielką literą jako określenia członków narodów, ras i szczepów (podobnie jak nazwy mieszkańców krajów, kontynentów, a nawet planet). Jest więc Indianin, Mulat, Masaj, Papuas (za poradnią językową Uniwersytetu Łódzkiego). Jest także Żyd, jeśli rozumiemy go jako mieszkańca państwa Izrael. Jeśli klasyfikujemy jako osobę wyznania żydowskiego- będzie to zawsze żyd, tak samo zresztą jak katolik.
Eskimosi
Lekcję o Indianach nasze dzieci przyjęły z pełnym zrozumieniem, bo zaraz przekazały nam swoją. „A wiesz mamo, że też się już nie mówi „Eskimos”, bo to dla nich obraźliwe?”. A jak się mówi? Innuici, co w języku ludów zamieszkujących północną Kanadę oraz Grenlandię znaczy tyle co „ludzie”. Z kolei „Eskimosi” to „zjadacze surowego mięsa”. Rozumiem, że to faktycznie może być obraźliwe.
Jeśli więc oglądacie z Waszymi dziećmi książeczki, gdzie obok igloo stoi jego mieszkaniec to pamiętajcie- nie Eskimos to lecz Innuita!