Podróżując samolotami poza granice Polski często stajemy przed koniecznością zorganizowania sobie transportu lokalnego w miejscu docelowym. Jeśli chcemy zostać w mieście, to sytuacja wydaje się prosta. Z reguły dobrze i tanio udaje się ogarnąć temat przemieszczania się przy pomocy komunikacji publicznej i taksówek lub uberów. Gorzej jeśli z tego miasta chce się wyjechać gdzieś dalej, wtedy zaczynają się schody.
Najbardziej logicznym rozwiązaniem jest wynajęcie samochodu, ale każdy kto już to robił wie, że prawie zawsze jest to obarczone całym wachlarzem niekoniecznie pozytywnych emocji. Dlatego mamy dla Was krótki poradnik jak wynająć auto w podróży i uniknąć niemiłych niespodzianek.
Po pierwsze: to zależy w jakiej wypożyczalni wynajmujesz samochód.
Powszechnie przyjmuje się, że warto szukać samochodów do wynajęcia w tzw. sieciówkach, czyli globalnych markach występujących w wielu miejscach świata (np. Hertz czy Avis). I my zazwyczaj od tego zaczynamy szukając auta do wynajęcia w podróży.
To rozwiązanie zazwyczaj ma ważną zaletę: obsługa klienta ma pewne standardy i jest gdzie szukać pomocy w razie problemów, bo takie globalne marki rzadko mogą sobie pozwolić na „krętaczenie”. Jest w tym dużo prawdy, jeśli mówimy o takich krajach jak Norwegia, USA czy Włochy. Niestety, nie zawsze możemy to uznać za pewnik. Przekonaliśmy się o tym przynajmniej dwa razy – w Grecji i w Meksyku.
Ten pierwszy przypadek był raczej mało uciążliwy. Po prostu malutka wypożyczalnia na niewielkim lotnisku w greckiej Kawali (pisaliśmy o Kawali już kiedyś) nie bardzo wiedziała co zrobić z naszych statusem „premium” i jakich procedur powinna dochować.
Drugi przypadek niestety był cięższego kalibru. W naszej podróży przez Jukatan w marcu 2021 mieliśmy wynająć samochód w Cancun w firmie Hertz. O wszystko zadbaliśmy z wyprzedzeniem: wybraliśmy auto, znaliśmy cenę (która nam odpowiadała), przeczytaliśmy o ubezpieczeniach i załatwiliśmy sobie dodatkowe ubezpieczenie w zewnętrznej firmie (o tym później). Nie wzięliśmy jednak pod uwagę tego, że Cancun to miejsce, w którym chce się wycisnąć z turystów wszystkie pieniądze jakie mają i wypożyczalnia (nawet sieciowa) nie będzie tutaj robić żadnych wyjątków.
I tak oto okazało się już przy okienku i odbiorze kluczyków, że nowiutki VW, który zarezerwowaliśmy, i który miał kosztować 350$, nagle kosztuje 1350$ (!!!), bo „cena z internetu nie zawierała lokalnych podatków i obowiązkowych ubezpieczeń”, które właśnie próbują nam wcisnąć i twierdzą, że to jest najtańsza opcja. Nagle moje wykupione wcześniej zewnętrzne ubezpieczenie nie miało dla nich żadnego znaczenia. Albo płacimy tą zbójecką kwotę (wyższą o 4000zł niż zakładaliśmy!), albo nie mamy żadnego auta. Co zrobiliśmy?
Ja się najpierw poddałem i przystałem na te warunki. Było późno, byliśmy zmęczeni po podróży, nie mieliśmy innej opcji, a facet twierdził, że i tak proponuje nam najtańszą wersję. Ale Marta nie chciała się zgodzić na ten rozbój w biały dzień, więc przejechaliśmy może 10km i zawróciliśmy zwrócić auto z myślą, że trudno, jakoś sobie poradzimy.
I wiecie co? Pod groźbą zwrotu auta momentalnie cena z 1350$ spadła do 650$. Okazało się, że obsługujący nas sprzedawca znalazł „magiczny guziczek” i że jest jakieś tańsze ubezpieczenie i tańsza taryfa. Po prostu za pierwszym razem pan zapomniał sprawdzić.
To jak wynająć auto w podróży i jaką wypożyczalnię wybrać?
Po pierwsze zawsze trzeba się zorientować na przykład na forach internetowych jakie wypożyczalnie są polecane, bo może akurat w tym miejscu właśnie nie sieciówki, tylko „pan Zdzisiu” ma najkorzystniejszą ofertę. A ja już po powrocie do Polski przeczytałem, że akurat w Cancun i okolicy lepiej jednak wypożyczyć auto nie z sieciówki, a z lokalnej firmy, gdzie takich niespodzianek nie ma.
Po drugie- zawsze walcz o swoje jeśli czujesz się okradany i oszukiwany tak jak my w tamtej sytuacji.
Inna rzecz, że czasami wyjścia nie ma, bo np. na Maderze sieciówki stanowią mniejszość i są drogie, a w takiej Neivie w Kolumbii to jest tylko jedna pół-sieciówka i koniec, więc auto i tak trzeba brać od pana Zdzisia.
A jeśli zobaczycie nazwę Goldcar, po prostu omijajcie szerokim łukiem. Ta sieciówka zawsze oszukuje.
Po drugie: to istotne w jakim kraju wynajmujesz samochód.
Nic tak nie weryfikuje stereotypowego myślenia o innych krajach i nacjach jak podróże. I wiele z nich można zweryfikować podczas wynajmowania samochodu. To też sprawdziliśmy na własnej skórze.
Z jednej strony mieliśmy super komfortowe historie wynajmowania auta w krajach o wysokiej kulturze społeczeństwa obywatelskiego jak Norwegia czy USA. Z drugiej strony u „południowców” i „latynosów” koszmar- tak było w wyżej wspomnianym Meksyku. Masę stresu mieliśmy też w Jerozolimie, a we Włoszech dziwne podchody.
Od kraju będzie również zależeć cena. Jak wynająć auto w podróży tanio to najlepiej w Hiszpanii: sprawdzone zarówno na kontynencie (Barcelona) jak i na hiszpańskiej wyspie Majorce. I tanio oznacza, że za dzień wypożyczenia biorą dosłownie kilka euro. Na drugim biegunie wynajem auta w Meksyku (miejscowe podatki haha), w Jerozolimie lub w Norwegii.
I ciekawostka: w Indiach funkcjonują sieciówki (np. Avis), ale wynajmowanie auta w Indiach oznacza wynajmowanie go z kierowcą. Trudno się dziwić – prowadzenie samochodu po ulicach Hyderabadu czy Bangalore to coś naprawdę ekstremalnego i nikomu bym tego nie życzył.
Po trzecie: zadbaj o ubezpieczenie.
Wynajem samochodu to zazwyczaj przedsięwzięcia dla ludzi o zasobnym portfelu albo o mocnych nerwach.
Dla tych pierwszych mam dobrą wiadomość. Jeśli chcecie mieć święty spokój, dajcie sobie zaoferować wszystkie ubezpieczenia (tzw. full cover), jakie ma wypożyczalnia i w zasadzie nic złego się wam nie przytrafi. Po skończonym wynajmie oddajecie auto do wypożyczalni i nie musicie go w ogóle oglądać. Macie święty spokój, bo prawdopodobnie nikt Waszej karty kredytowej żadną blokadą nie obciążył.
Oczywiście, zawsze mogą znaleźć się kruczki jak przebite opony lub uszkodzone podwozie, ale w znakomitej większości pełne ubezpieczenie zdejmuje z was większość odpowiedzialności.
Czy takie rozwiązanie „full cover” się opłaca? Zawsze jest to kwestia oceny ryzyka i własnej zasobności portfela. My lata temu za wynajęcie Fiata Panda na Sycylii płaciliśmy 5 EUR za dzień, plus 15 EUR za dzień pełnego ubezpieczenia. Tak, dobrze widzicie, większość kosztu stanowiło ubezpieczenie! Ale z drugiej strony jak nam w Meksyku przysolili miejscowe ubezpieczenie, to już wam pisaliśmy, co się działo.
Z pełnego ubezpieczenia czyli z opcji full cover można także zrezygnować. Wtedy firma założy Wam blokadę na karcie kredytowej, rezerwując sobie środki na ewentualny udział własny w szkodzie. Będzie to powiedzmy 1000 EUR lub więcej, jeśli auto jest bardziej luksusowe.
W tej opcji trochę jesteście zdani na ich łaskę bądź niełaskę. Jeśli przy zwrocie wyjdzie, że zrobiliście jakieś szkody lub szkody były już wcześniej, ale przy odbiorze auta ich nie zauważyliście i nie ma ich na protokole, wypożyczalnia wystawi Wam stosowny rachunek za naprawy. Auto ma ubezpieczenie, ale Wy macie w nim udział własny (w szkodzie), więc najczęściej w wypadku jakiejś usterki poleci Wam to po portfelu.
Jeśli podróżujecie budżetowo, to zwyczajnie możecie nie mieć karty kredytowej z wolnymi środkami rzędu 1000-1500 EUR. W tym wypadku niestety zostaje opcja pierwsza, czyli „full cover”.
Jest też trzecie wyjście, z którego my często korzystamy: zewnętrzne ubezpieczenie. Działa to tak, że nie bierzemy tej drożyzny z wypożyczalni, ale za kwotę około 8$ dziennie kupujemy sobie dodatkowe ubezpieczenie zewnętrzne na pokrycie ewentualnych szkód własnych.
Zalety: jest taniej.
Wady: najprawdopodobniej wypożyczalnia powie, że i tak musi założyć Wam blokadę na karcie w kwocie 1000 EUR, a w razie szkody i potrącenia z Waszej karty koniecznych środków, to Wy musicie sami dochodzić Waszych roszczeń z zewnętrznym ubezpieczycielem. Procedura działa sprawnie, ale jest uciążliwa bo najpierw zabiorą Wam pieniądze, a potem dopiero je odzyskacie.
My kilka razy kupowaliśmy w worldwideinsure.com, ale nie wiemy dokładnie jak wygląda realizacja roszczenia, bo takiej potrzeby nigdy nie było.
Po czwarte: przy odbiorze auta dokładnie je obejrzyj!
Niby oczywistość, a wiemy, że często się o tym zapomina, chociaż nam weszło już w krew.
Odbierane auto dokładnie oglądamy i wewnątrz i na zewnątrz. Zaznaczamy na protokole odbioru każde najmniejsze szurnięcie lub wgniecenie oraz wszystko, co nam się nie podoba. Także ubytki w tapicerce (ważne, żeby sprawdzić, czy nie ma na przykład dziur po papierosach!) lub inne ślady na wyposażeniu wewnętrznym auta.
Polecamy także nagrać filmik z tych oględzin i trzymać go na telefonie aż do momentu zdania auta. W razie czego będzie on dowodem, że dane uszkodzenie już było.
Koniecznie zgłaszajcie też swoje zastrzeżenia co do stanu czystości auta lub obiecanego wam wyposażenia, na przykład fotelików, jeśli takie zamawialiście, a w samochodzie ich nie ma.
Po piąte: zadbaj o potrzebne akcesoria.
Czy wiecie, że wypożyczalnie samochodowe biorą najtańsze auta od dealerów, zawsze w wersji najbardziej ubogiej, jak się da (oczywiście mowa o tych ekonomicznych autach z najtańszych opcji w wypożyczalniach). W takim aucie nie ma szans na GPS, więc kiedyś wypożyczalnie zdzierały od nas pieniądze za wynajęcie dodatkowo odbiornika GPS. Szczęśliwie w dobie komórek i map offline (np. maps.me) problem w zasadzie już nie występuje.
Największy jednak koszt dodatkowy na jaki musicie się przygotować to foteliki dla dzieci, jeśli oczywiście takowe będą Wam potrzebne. Radzimy Wam to sprawdzić przed wyjazdem, bo wiadomo, że niemowlak niezależnie od wszystkiego musi mieć fotelik, ale dziecko w wieku 10-12 lat już niekoniecznie i zależy to od przepisów w danym kraju.
W każdym razie na pewno dostaniecie ze strony wypożyczalni wspaniałą ofertę wynajęcia fotelików, znowu za jakieś kosmiczne pieniądze. Tak bardzo kosmiczne, że koszt jednego dnia fotelika z wypożyczalni jest nieraz porównywalny z jego ceną zakupu na OLX w Polsce.
Jak sobie z tym radzić? Większość linii lotniczych przewozi fotelik dziecięcy za darmo lub prawie za darmo. Ok, nie sprawdzaliśmy wszystkich, ale na pewno Ryanair, Wizzair, LOT, Lufthansa, Finnair, KLM, Air France – tutaj osobiście testowaliśmy. Więc jeśli jedziecie gdzieś blisko, to po prostu weźcie wasze foteliki ze sobą. No chyba, że macie jakieś wypasione modele, to lepiej nie, bo pracownicy bagażowi na lotnisku nie będą ich traktować z miłością i wrócą do Was w stanie raczej gorszym niż były.
My mamy na to swój patent: wieziemy foteliki ze sobą z opcją porzucenia ich na miejscu gdy już nie będą nam potrzebne. Tak zrobiliśmy lecąc do USA- zabraliśmy tanie foteliki z Polski (najtańsze podpupniki kupione na OLX , używaliśmy ich przez całą podróż, a ostatniego dnia oddaliśmy na lotnisku, gdzie pewnie ktoś inny sobie je zagospodarował. Koszt takiej akcji? 100zł koszt trzech podkładek. Wypożyczalnia proponowała nam foteliki po 15$ za dzień za jedną sztukę.
Po szóste: uważaj na paliwo w baku.
To kolejna rzecz, na której mogą chcieć was oskubać.
Sprawdźcie w warunkach wynajmu jak jest z paliwem w aucie, które bierzecie. Zazwyczaj będzie to opcja full-full, czyli dostajecie auto zatankowane do pełna i takie macie oddać, ale mogą być też opcje pośrednie jak half-half (dostałeś połowę, oddaj połowę).
Zasada jest jedna – zawsze starajcie się oddać tyle samo paliwa ile mieliście na starcie. Zabey nie oddawać więcej to jasne- dajecie im prezencie praktycznie żywą gotówkę. A dlaczego nie mniej niż było? Dlatego, że wypożyczalnia skasuje was nie tylko za to, ile paliwa brakuje, ale też za usługę tankowania. I będzie to kosztowało powiedzmy 20 EUR ekstra, nawet jeśli brakowało 5 litrów.
No i oczywiście pamiętajcie o tym, że im bliżej lotniska, tym paliwo droższe. Zatem jeśli macie zapas czasu i dużo paliwa do zatankowania, to wlejcie gdzieś wcześniej do pełna, a potem tylko zróbcie małą dolewkę przy lotnisku. Warto też zabrać paragon za tankowanie – nas kiedyś poproszono o okazanie.
Po siódme: zastanów się, czy w takim razie aby na pewno wypożyczenie ci się opłaca.
Czyli co? Nie wypożyczać samochodów? Oczywiście, że nie. Czasem inaczej się nie da. W USA w zasadzie w grę wchodzi tylko własne auto. Podobnie jeśli jest Was dużo, na tyle dużo, że taniej wyjdzie wynająć auto, niż jeździć autobusami czy taksówkami. Czasem też tak bywa.
Ale czasem trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy warto pakować się w tarapaty i nierzadko użerac się z nieuczciwym pośrednikiem, czy lepiej za podobne pieniądze zdobyć taksówkę, poszukać autobusu itp. Wszystko kwestia dobrego planowania, jak z resztą z każdą inną sprawą w podróży.
Na koniec: nasze trzy samochodowe przygody.
Pierwsza – sprytna.
Na koniec trzytygodniowej podróży po parkach narodowych USA mieliśmy wczesnym rankiem oddać naszego minivana/campera, a wylot do Europy mieliśmy zaplanowany na późny wieczór. Zostawała nam dość niemiła perspektywa 12h w San Francisco, w upale, z wielkimi plecakami i koniecznością intensywnego przemieszczania się. Czyli albo taxi, albo metro, a potem szukanie przechowalni bagażu po około 10$ od sztuki (a mieliśmy 5). Zapowiadał się istny koszmar.
I wtedy wpadłem na pomysł żeby na jeden dzień wynająć auto z odbiorem z lotniska Oakland, gdzie mieliśmy zdać naszego campera i zwrotem na lotnisku docelowym. Koszt – 30$ plus paliwo. W cenie – nówka sztuka auto prosto z salonu, wygodne, z klimatyzacją i ogromnym bagażnikiem, w którym schowaliśmy nasze ciężkie plecaki. Zaoszczędziliśmy sporo pieniędzy i dużo nerwów.
Druga – nerwowa.
Będąc w Jerozolimie postanowiliśmy pojechać nad Morze Martwe do Ein Bokek. Mieliśmy na to prawie cały dzień, bo wieczorem wracaliśmy do Polski. Plan był prosty – rano odbieramy auto w Jerozolimie, jeździmy cały dzień i zwracamy na lotnisku w Tel Aviv. Auto miało być duże, sześcioosobowe, bo była z nami Mama i miało mieć w cenie foteliki.
Podczas odbioru w garażu podziemnym (!!!) auto wyglądało prawie OK. Samochód był brudny, a w bagażniku porozrzucany był popcorn. Do tego foteliki były jakieś kiepskie i pan był zdziwiony, że 6 osób chce jechać, ale ostatecznie wszystko się plus-minus zgadzało. Do momentu oddawania auta 12h później…
Wyszło wtedy, że brakuje (odpadł) jakiegoś plastiku przy przednich światłach. Oczywiście my w nic nie wjechaliśmy i taki zdekompletowany brudny samochód dostaliśmy już w tym garażu podziemnym, ale kto by po ciemku zauważył, że jakiegoś plastiku nie ma. Niestety nie dołożyliśmy należytej staranności, żeby rzetelnie (i w świetle dziennym!) obejrzeć co bierzemy.
Na szczęście finalnie obyło się bez dopłat, bo gdzieś tam była zapisana informacja, że tej części już nie było, ale na pewno nie było to zaznaczone w naszym protokole odbioru pojazdu. Mieliśmy dużo szczęścia, bo trafił nam się uczciwy wynajmujący. Gdyby chciał, mógłby przy tej okazji wyłudzić z naszego ubezpieczenia niezłą kwotę.
Do dzisiaj zastanawiamy się czy to przekazywanie auta na szybko w ciemnym garażu i bardzo brudnego (żeby odwrócić uwagę?) to nie jakiś element taktyki…
Trzecia – fatalna.
Tym razem znowu Cancun w Meksyku. Nowiusieńki VW, jeszcze pachnący. I cena o 1000$ większa na miejscu niż miała być ze strony internetowej. Plus nasze zewnętrzne ubezpieczenie, które jednak nie będzie wystarczające, bo co prawda możemy zrezygnować z pakietu w Hertzu, ale jak nam ukradną auto, to nie mamy udziału własnego 10% ale 100%.
Ostatecznie po naszych protestach cena zeszła do akceptowalnego poziomu, ale stres był ogromny. Na domiar złego po kilku dniach ktoś postanowił nam zrobić „prezent” i mocno porysować nowiusieńkie auto, więc do samego końca zastanawialiśmy się ile dopłaty będą od nas żądać za te uszkodzenia. O tym, że wjechaliśmy tym nowym sedanem na drogę, która nadawała się tylko dla aut 4×4, to nawet nie wspominajmy.
Ostatecznie przy zwrocie było miło i bez problemów (czyt. dopłat), ale na pewno nigdy więcej nie będę wynajmować auta w Cancun. Nie ma takiej opcji, bo za dużo stresu nas to kosztowało.
Mieliśmy też „przygody” z wypożyczeniem auta w Grecji, bo proponowany nam model nie miał wystarczającej ilości pasów bezpieczeństwa i był starym gratem. Oddaliśmy go i zażądaliśmy innego, w pełni sprawnego.
W USA jeździliśmy camperem/vanem, którego ktoś dwa tygodnie wcześniej oddał jako nienadający się do użytku ze względu na wyjechane hamulce…
Niestety takich akcji przy wynajmie zaliczyliśmy już sporo, dlatego wiemy, że jak wynająć auto w podróży to tylko tak, żeby chronić przede wszystkim siebie i swój portfel, bo to ciągle taka zabawa w ryzyko. Uczcie się na naszych błędach i bądźcie ostrożni. Ale poza wszystkim podróżujcie i zwiedzajcie świat, bo kto tego nie robi, to tak jakby miał książkę i wciąż czytał z niej tylko pierwszą stronę!