Pet sitting to świetna sprawa dla tych, którzy chcą przeżyć w podróży kapitalną przygodę, a do tego mają czas i chęci, które mogą poświęcić na opiekowanie się zwierzętami, w zamian za darmowe mieszkanie. Niestety, w Polsce jest właściwie w ogóle nie znany, dlatego dzielimy się naszym doświadczeniem i opowiadamy o tym „jak zacząć w pet sitting” i czerpać z niego korzyści, jednocześnie dając je innym.
Co to jest pet sitting?
Pet sitting to pomysł na to jak połączyć ludzi we wzajemną sieć, w której każdy czerpie pewne korzyści.
Z jednej strony ktoś, kto potrzebuje opieki nad domem i zwierzętami na czas wyjazdu, a z drugiej ktoś, kto oferuje swój czas, serce i chęci w zamian za darmowy nocleg. Pet sitting to skomunikowanie obu stron.
Mówiąc krótko- właściciel domu wyjeżdża na dłużej lub krócej, a w zamian za opiekę nad zwierzętami (psami, kotami, rybkami, królikami, ale mogą być także krowy, a nawet owce!) udostępnia Ci nieodpłatnie swój dom.
Nieodpłatnie to słowo klucz dla tego biznesu- ani gospodarz nie płaci za opiekę nad swoimi pupilami, ani Ty nie płacisz za możliwość zamieszkania w jego domu. Dla mnie to układ win-win.
Jak to działa w kilku krokach?
Sprawa na szczęście nie jest bardzo skomplikowana, ale wymaga trochę zachodu i cierpliwości. Jak wszystko co przynosi korzyści i jest wartościowe:)
No to jak zacząć pet sitting?
1. Zarejestruj się i opłać członkostwo
Aby skorzystać z pet sittingu należy zarejestrować się na jednej z platform, która mozliwia połączenie pet sittera (czyli osobę, która chce się zaopiekować zwierzetami w zamian za nocleg) z domem, który takiej osoby poszukuje.
Z pewnością po wpisaniu hasła „pet sitting” znajdziecie dużo możliwości, ale my polecamy jedną konkretną platformę: Trusted House Sitters (którą zresztą znaleźliśmy jako polecaną przez innych blogerów podróżniczych).
Po kliknięciu w ten link i dokonaniu rejestracji dostaniesz 25% zniżki na opłatę za pierwszy rok członkostwa, a my dostaniemy dwa miesiace gratis.
Opłatę. No właśnie. Rejestracja na Trusted House Sitters (w skrócie będę pisać THS) jest płatna w wymiarze rocznym: opłaca się roczne członkostwo i dostęp do platformy.
Gdy my rejestrowaliśmy się tam we wrześniu 2022 koszt wynosił około 179USD w drugim co do ceny pakiecie (do wyboru są trzy, my korzystamy ze „środkowego”, bo daje dodatkową ochronę weterynaryjną „w razie czego”).
Wydaje się, że dużo? No cóż, już po pierwszym „pet sittowaniu” (ciągle nie mam pomysłu jak spolszczyć to słowo) wiemy, że jesteśmy do przodu o parę tysięcy, które oszczędzilismy na noclegu w Nowej Zelandii (o tym za chwilę). A to dopiero pierwszy raz, kiedy korzystamy z platformy!
Dlaczego polecamy platformę Trusted House Sitters?
Nie, nie zapłacili nam 🙂 Po prostu skorzystaliśmy z niej przy naszym pierwszym (i jak na razie jdynym, choćpewnie będą kolejne) doświadczeniu pet sittingu i mamy same dobre doświadczenia.
Jak sami uzasadniają, cena wejściowa wydaje się być znaczna (ale prawdopodobnie szybko się zwróci, zgodnie z tym, co napisałam), z czego zdają sobie sprawę. Jest to jednak sposób na uwierzytelnienie szukających i szukanych, żeby nie byli o-szukani.
Wiecie jak to działa, gdy coś jest za darmo? Wśród wielu uczciwych ludzi, znajdzie się także sporo osób, które zapiszą się dla zabawy, nie mając poważnych zamiarów. Zadeklarują współpracę, z której potem się nie wywiążą, bo przecież „to za darmo”. Może dotyczyć to obu stron oczywiscie: tak właścicieli domów (wyobraź sobie, że przyjeżdżasz na miejsce, gdzie masz się opiekować czyimś psem, a okazuje się, że adres był fikcyjny) jak i opiekunów (masz wyjeżdżać na święta, a tu nie ma co zrobić z psem, bo opiekun nie dojechał).
Dlatego niemały „koszt wejścia” w cały ten pet sittowy interes (który ponoszą obie strony, bo rejestracja dla właścicieli domów równiez jest płatna) ma odsiać tych, którzy nie myślą poważnie o współpracy. My to kupujemy. Za 179$ już się żartów odechciewa, prawda?
Ale bez obawy. Serwis gwarantuje, że jeśli po 3 tygodniach od rejestracji i wniesienia opłaty nie znajdziesz domu, zwrócą Ci całą kwotę. Brzmi uczciwie, prawda?
A jesli skorzystasz z naszego linku dostaniesz dodatkowo 25% zniżki, a my razem z Tobą dwa miesiące na platformie gratis.
2. Uzupełnij swój profil
Po dokonaniu rejestracji i wniesieniu opłaty, uzupełniasz dane.
Przedstawiasz się, piszesz czym się zajmujesz (nie tylko w kwestii zwierzaków, ale globalnie), dodajesz zdjęcia (chętnie ze zwierzętami!), podajesz dodatkowe dane do uwiarygodnienia: może być to na przykład link do AirBnb, jeśli masz tam swoje konto, z którego aktywnie korzystasz i masz wystawione już jakieś (oczywiście pozytywne!) recenzje.
Jeśli masz jakieś doświadczenie ze zwierzętami, to również będzie rubryka, żeby się tym pochwalić.
A jesli nie masz, to nic nie szkodzi. Przedstaw siebie jako człowieka uczciwego, wesołego i pełnego energii, który chętnie podejmie nowe wyzwanie. Pamietaj, że każdy kiedyś zaczynał, więc bez doświadczenia również spokojnie masz szanse.
My (bez doświadczenia w pet sittingu) pisaliśmy o naszych podróżach, o tym, że staramy się żyć niestandardowo (podawaliśmy link do naszego bloga i IG, które także nas uwierzytelniają i pokazują nas jako miłą, aktywną rodzinę), że wyruszamy w podróż dookoła świata, że lubimy ludzi i zwierzęta, i że nasze dziewczyny pomagały przy hotelu dla zwierząt, który mieścił się po sąsiedzku od naszego domu.
Oczywiście była to czysta prawda i nawet zadbałam, żeby porobić im w tym czasie parę zdjęć, które były ważne również dla naszego pierwszego gospodarza (o tym za chwilę) i do tego Cię zachęcamy- nie zmyślaj, nie produkuj fałszywych recenzji czy opinii od osób, którym wyprowadzałeś/aś psy, jeśli to nie miało miejsca. Stawiamy na szczerość, co na pewno zostanie docenione.
Każdy kolejny raz na szczęście będzie łatwiejszy, bo na platformie zbiera się recenzje od gospodarzy.
Uzupełnienie i pełne uwiarygodnienie Twojego profilu jest niezbędne do tego, żeby móc znaleźć dom dla siebie.
Ale jednocześnie fajne jest to, że zanim zapłacisz za członkostwo, możesz poszperać na platformie i sprawdzić czy w ogóle na są tam interesujące Cię oferty, które pasują czasowo i lokalizacyjnie.
Nie musisz płacić w ciemno, żeby potem nie okazało się, że w kraju do którego się wybierasz, pet sitting w ogóle nie funkcjonuje, a są takie kraje. Polska na przykład 🙂
Wiecie jak u nas jest- kto wpusci „obcego” do domu? Właściciele zwierzaków albo biorą je ze sobą, albo zostawiają kątem u rodziny przed wyjazdem na urlop (albo wyrzucają z domu, choć mam nadzieję, że takich przypadków jest coraz mniej).
Za to platforma THS jest niesamowicie popularna w Wielkiej Brytanii (kilka tysięcy domów szuka tam opieki do zwierząt) i w Stanach Zjednoczonych. Trochę mniej w Australii i Nowej Zelandii, ale nam się udało znaleść dom w kraju kiwi właściwie bez większego problemu.
3. Poszukiwanie domu
No to teraz pora na znalezienie tych, którzy czekają właśnie na Ciebie.
Korzystasz z wyszukiwarki tak jak na wielu innych serwisach: uzupełniasz lokalizację i interesujący Cię termin.
Możesz wybrać także zwierzęta, którymi chcesz się opiekować (bo na przykład masz doświadczenie tylko z psami, albo po prostu nie lubisz kotów) i jakiego miejsca szukasz (na przykład blisko atrakcji lub właśnie typowo wiejskiego). My znaznaczaliśmy także opcję „family friendly”, bo nie wszyscy gospodarze są gotowi ugościc rodzinę.
Właściwie to najwiekszą szansę na sukces mają single lub pary. Powód jest prosty- łatwiej przygotować miejsce dla mniejszej liczby osób (można im oddać na mieszkanie na przykład tylko jeden pokój, a nie cały dom).
Ale „no worries” jak to mówią z Nowej Zelandii. Pet sitting jest możliwy także dla rodzin, bo przeciez są inne wyjeżdżające rodziny, których zwierzaki są na stałe przyzwyczajone do obecności dzieci i takiej potrzebują.
Poza tym, nie oszukujmy się, dzieci są najlepszymi opiekunami zwierząt. Kto inny będzie miał chęć rzucac psu piłkę przez okrągłą godzinę albo tarzać się z nim po podłodze dopóki obie strony nie padną?
My zanaczaliśmy także opcję, że mile widziany byłby samochód, którzy gospodarze zostawiliby nam, oczywiście nieodpłatnie, do używania. I znaleźlismy dokładnie to, czego szukaliśmy!
Ofery są zazwyczaj dobrze opisane. Oprócz lokalizacji i opisu domu (ze zdjęciami!) będzie także dokładna informacja czego się od Ciebie wymaga: kim będziesz się zajmował (zdjęcia pupili także!), jakie są zwyczaje, jakie spacery, karmienia, podawanie leków i wszelkie inne obowiązki.
Jeśli czujesz, że jesteś w stanie temu sprostać- aplikujesz, czyli składasz podanie, dokładnie tak samo jak o pracę. Piszesz już do konkretnego gospodarza, opisując siebie, przedstawiając swoje doświadczenie i trochę się też reklamując (ale tylko zgodnie z prawdą!). W końcu chcesz być wybrany spośród innych osób, które chcą podjąć pet sitting w tym miejscu.
My złożyliśmy dwa podania do dwóch miejsc „family friendly” w Nowej Zelandii. Rachel, która nas wybrała, miała do wyboru trzy kandydatury, w tym naszą.
4. Rozmowa z gospodarzem i ostateczne uzgodnienia
Piszę to bazując na naszym doświadczeniu, które na razie mamy jednokrotne, ale spodziewam się, że za każdym razem przebiega to dosyć podobnie.
Spośród wszystkich nadesłanych ofert gospodarz kontaktuje sie z osobami, które wybrał i które mu odpowiadają. Nie wiem z iloma tak szczerze, ale zakładam, że może chcieć zadzwonić do wszystkich i poznać osobiście kogoś, komu zamierza zaufać na tyle, żeby wpuścić go pod swoją nieobecność do domu.
Nasza Rachel napisała do nas 2 dni po złożeniu podania, że chciałaby pogadać przez Skype’a. Rozmawialiśmy o nas i o tym jakie mamy plany, ale także przede wszystkim o pieskach.
Przygotuj sie do takiej rozmowy i wykaż zainteresowanie- to nasza rada. Nie traktuj pet sittingu tylko jako opcję na darmowy nocleg w ładnym miejscu. To przede wszystkim zwierzęta są tu najważniejsze- to za nie będziesz odpowiedzialny/a!
Wypytaj o szczegóły: o zwyczaje, odżywianie, środki bezpieczeństwa. Ale bez stresu, to ma być swobodna rozmowa. No i… musi „kliknąć”.
Nie wiem czy to działa jak na rozmowach o pracę pt,”zadzwonimy do pana”, ale nam Rachel już podczas rozmowy powiedziała, że są zachwyceni i nas biorą.
Wspólne uzgodnienia obie strony potwierdzają w platformie i należy to traktować jak zobowiązanie: oni nie szukają już nikogo innego i nie wyrolują nas na tydzień przed wyjazdem, że jednak nie mamy tego noclegu, a my nie zrezygnujemy z przybycia w ostatniej chwili, żeby zostawić ich bez opieki dla psów.
No i potem już tylko czekamy, żeby stawić się w umówionym miejscu ustalonego dnia.
Pet sitting- nasze doświadczenie
Muszę powiedzieć, że początkowo nikt z moich domowników nie wierzył w ten mój pomysł (że co? ktoś nas weźmie do pilnowania zwierząt? przecież nie mamy doświadczenia!).
Teraz, dzień po tym jak zakończylismy pet sitting w naszym kochanym domu w Dunedin na południu Nowej Zelandii, możemy wszyscy powiedzieć, że był to cudowny, niesamowity czas.
Ogromna to zasługa Rachel i jej rodziny, czyli naszych gospodarzy, którzy nie tylko, że nam zaufali, ale także dali nam odczuć, że my jestesmy dla nich nie mniejszym błogosławieństwem niż oni są dla nas. I że nikt tu nikomu łaski nie robi, a obie strony czerpią z układu równe korzyści.
Było to dla nas bardzo ważne, bo raczej mamy tendencje do tego, żeby być im dozgonnie wdzieczym za darmowy nocleg, choć przecież, hej! zapracowaliśmy na niego!
Poza tym, oprócz normalnych stosunków typu pracodawca- pracownik, poszli nam na rękę w bardzo wielu sprawach.
Zostawili nam swój drugi samochód, którego mogliśmy przez 8 dni używać nieodpłatnie (poza wszystkim to była dodatkowa korzyść około 2000zł!), a nawet przedłużyli o jeden dzień swój pobyt na wakacjach, żeby go zgrać z naszym odlotem z Nowej Zelandii. Pierwotnie mieli wrócić dzień wcześniej, a my musielibyśmy sobie szukać domu na jedną noc. Rachel uznała jednak, że nie chce nas narażac na dodatkowe koszty.
Pewnie nie zawsze tak jest, ale piszę to po to, żeby powiedzieć, że po drugiej stronie też jest człowiek. Fajny, ufający i odważny, bo wpuszcza „obcego” do domu.
No i poza wszystkim Rachel odwiozła nas na to lotnisko wylotu, co również pozwoliło nam oszczędzić kwotę około 300zł (przejazdy w NZ są naprawdę kosztowne!). Widać więc, że już na samych tych dwóch kosztach oszczędziliśmy sporo, a opłata rejestracyjna zwróciła nam się z nawiazką, nie mówiąc jeszcze o domu!
A dom! Fiu fiu! Spaliśmy w dużej willi z wielkimi oknami 3 minuty od oceanu! Do dyspozycji mieliśmy ogród, a tam trampolinę, drabinki i wszystkie sprzęty, także rowery i deski surfingowe! (nie mówię, że to reguła:)
Nasza rodzina rozstawiła nam choinkę, bo przeciez był to sezon świateczny, a my spędzilismy tam wigilię 2022 i pozwoliła korzystać ze wszystkiego w domu. Także ze swojej ogromnej kuchni wyposażonej we wszystko co jest potrzebne do gotowania, z pralki, hulajnóg, a nawet Netflixa 🙂
Myślę, że lekko licząc koszt wynajmu takiego domu w Nowej Zelandii oscylowałby w granicach 800-1000zł za dzień (o sprzętach nie wspominając!). To moje zgadywanki, bazujące na tym, że za dużo skromniejsze miejscówki musieliśmy zapłacić 400-500zł. Nowa Zelandia to nie jest tani kraj 😉
Reasumując, po 8 dniach byliśmy do przodu o kwotę pomiędzy 6 a 8 tysięcy. Nieźle, prawda? Opłata rejestracyjna na tym wyjeździe zwróciła nam się z nawiązką!
No i najważniejsze- psy! Dwa kochane pudlo-spaniele, czyli roczny Beau i dwuletnia Hazel, które były spełnieniem marzeń naszych dzieci i najbardziej oczekiwanym momentem podróży dookoła świata.
Wiadomo, ze względu na częste wyjazdy nie możemy mieć własnego psa, dlatego to doświadczenie „wypożyczenia” dwóch cudownych psiaków było dla naszych dziewczyn bezcenne. I dały radę!
Bardzo obowiazkowo wyprowadzały naszych pupili na spacery, karmiły, czochrały, sprzątały dwójeczki, a nawet wyczesywały rzepy z kudłatej psiej sierści, gdy było trzeba.
Rachel zostawiła nam także i na papierze wszystkie instrukcje: czym i jak często karmić, jakie mają zwyczaje, co lubią i gdzie zadzwonić w razie jakiegoś wypadku. Poprosiła też o codzienne wiadomości i zdjęcia. Nie dlatego, żeby nas kontrolować, ale dlatego, że kocha Beau i Hazel i po prostu było jej tęskno za tymi kudłatymi członkami rodziny.
To czego się najbardziej baliśmy, czyli, że po spuszczeniu ze smyczy na plaży, która jest miejscem ich regularnych spacerów, Beau i Hazel nam zwieją, na szczęście się nie stało.
Właściwie już po pierwszym dniu byliśmy kumplami: psy właziły nam do łóżka, przynosiły nam buty, gdy chciały iść na spacer, a nawet swoje mikołajowe stroje, gdy chciały być ubrane. Zaprzyjaźnilismy się z nimi chyba do końca życia, a najgorszym momentem całego pet sittingu było… rozstanie.
Już teraz brakuje nam wspólnych zabaw, szarpania pluszowego krokodyla, aportowania piłek i w ogóle tej obecności zwierzaka przy boku i tego, że ktoś się cieszy na Twoj widok każdego dnia.
Wiemy, że Beau i Hazel też za nami tęsknią– Rachel napisała nam dzień po wyjeździe, że ma odczucie, że zwłaszcza Hazel ciągle nas wypatruje. Tak to jest: gdy ktoś otwiera się na miłość, otwiera się także na cierpienie.
Czy pet sitting jest dla każdego?
Absolutnie nie! Pet sitting nie jest dla Ciebie jeśli postrzegasz to wyłącznie jako sposób na darmowy nocleg. To w końcu tylko jedna część umowy, do której zobowiązuje się Twój gospodarz. Po Twojej stronie leży w końcu ta większa odpowiedzialność: opieka nad domem, a przede wszystkim nad zwierzętami, które ktoś traktuje jak członka rodziny.
Pet sitting to kapitalna opcja na darmowy nocleg, ale tylko dla osób, które lubią zwierzęta i chcą podejść do nich z miłością i zaangażowaniem. Jeśli wyobrażasz sobie, że „odbębnisz” swoje przy karmieniu i krótkim spacerze, to jesteś w błędzie. Może się zwyczajnie okazać, że pieski, którymi się opiekujesz, nie mogą zostać same na dłużej niż 3-4 godziny. To nie daje dużego pola do zwiedzania i długich wycieczek bez zwierzaków, a psy (a tym bardziej koty czy inne króliki) też nie wszedzie można ze sobą zabrać. Przygotuj się więc na służbę, choć bardzo wdzięczną i satysfakcjonującą.
I być może sposób na życie 🙂 Po przyjeździe do Nowej Zelandii, jeszce na lotnisku w Auckland, spotkaliśmy bowiem emerytowaną Kanadyjkę, która od dwóch lat przyjeżdża do kraju kiwi zajmować się zwierzakami. Ma juz wyrobioną renomę i podróżuje co roku między tymi samymi „zakontraktowanymi” farmami, której właściciele ufają jej na tyle, żeby powierzyć pod swoją nieobecność na przykład stado 100 krów. Wow! To się nazywa pet sitting w wersji pro!
Ale zaczynamy rozmyślać z Rafałem, żeby w ten sposób spędzić emeryturę;)
Tymczasem jeśli Ty rozważasz skorzystanie z opcji pet sittingu na platformie Trusted House Sitters, przypomniamy, że korzystając z tego linku dostajesz 25% upustu na wpisowe, a my 2 miesiące gratis na platformie.